2013/04/12

To Wam powinno być głupio




„Morderstwo w Richmond!
Wczoraj, wczesnym popołudniem w mieszkaniu znanego amerykańskiego siatkarza – Williama Priddy’ego, doszło do makabrycznej zbrodni. Młoda kobieta – Melinda F. (lat 19), dokonała brutalnego morderstwa sportowca oraz jego życiowej partnerki – Amy. Była siatkarka była w trzecim miesiącu ciąży. Śledczy próbują wyjaśnić motywy zbrodni. Najprawdopodobniej morderczyni była kochanką Priddy’ego i kiedy ten z nią zerwał postanowiła się zemścić. Zakochana kobieta odpowie przed sądem za potrójne zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem.”

„Rusza proces morderczyni z Richmond!
Dziś przed sądem najwyższym stanie Melinda F. (lat 19) oskarżona o potrójne zabójstwo. Dnia 20 lutego 2012 roku kobieta wtargnęła do mieszkania swojego kochanka – Williama Priddy’ego i śmiertelnie raniłą nożem jego narzeczoną – Amy, która była w trzecim miesiącu ciąży. Trzecią ofiarą morderczyni z Richmond stał się znany amerykański siatkarz. Biegli psycholodzy orzekli iż w momencie dokonania zbrodni Melina F. była poczytalna.

„Oko za oko, ząb za ząb!
Zapadł wyrok odnośnie potrójnego morderstwa, którego dokonała dziewiętnastoletnia Melinda F. Rozgoryczona kochana Williama Priddy’ego usłyszała najwyższy wymiar kary – śmierć poprzez wstrzyknięcie trucizny. Postanowienie Sądu Najwyższego zostanie wykonane dnia 15 kwietnia 2012 roku.

15 kwietnia 2012

Idąc pewnym krokiem przed Matt’em co jakiś czas oglądam się na niego. Uśmiechając się szeroko udaję, że nie zauważam jego irytacji moim irracjonalnym zachowaniem. Zapewne myślał, że będzie świadkiem mojej histerii i nie pogodzenia się z marnym losem – nie doczekanie. Doskonale wiem co zrobiłam i jakie konsekwencje pociągnęło za sobą moje zachowanie. Nie żałuję, że ich zamordowałam. Amy była bezwartościową suką, która stała tylko na drodze do szczęścia Williama. On jej przecież nigdy nie kochał. Kiedy tylko się poznaliśmy od razu wiedzieliśmy, że jesteśmy dla siebie stworzeni, a ja cóż… uwolniłam nas obu od nieprzyjemnego ciężaru blondynki w naszym życiu.
- Ruchy, gwiazda. – popychając mnie mocno Matt zmusza mnie do przyśpieszenia – Wszyscy już na ciebie czekają.
Parę chwil później wchodzimy do niedużego pomieszczenia w którym oprócz dwóch strażników znajduje się jeszcze więzienny lekarz i prokurator, który postawił mi zarzut potrójnego zabójstwa. Mój wzrok mimowolnie wędruję na wielkie, oszklone okno, które odgradza małą klitkę od innego pokoju. Napotykając zbolałe spojrzenie Chrisa uśmiecham się do niego szeroko. Zabawne – w dniu mojej śmierci nie było przy mnie ani rodziny, ani najbliżej przyjaciółki, a jedynie mój niedoszły mąż, którego rzuciłam, aby móc ułożyć sobie życie u boku Williama.
Strażnicy łapiąc mnie za ramiona podprowadzili mnie do wielkiego, mosiężnego krzesła. Nie musieli zbytnio się starać, abym na nim usiadła. Wciąż nie zwalniając uścisku mocno przypinają mnie pasami do oparcia.
- Zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego, ogłoszonego dnia 29 marca bieżącego roku, dziewiętnastoletnia Melinda Forks zostaje skazana na karę śmierci, poprzez wstrzyknięcie do organizmu śmiertelnej dawki  trucizny, jako… - beznamiętny głos łysiejącego prokuratora nie robi na mnie najmniejszego wrażenia
Wygodniej opierając się o krzesło spoglądam na Chrisa, który nie jest w stanie powstrzymać wydostających się spod powiek łez. Moje roześmiane tęczówki uważnie przyglądają się kropelkom słonej cieczy toczących się po jego bladych policzkach.
Reid.
Czując delikatne ukucie mimowolnie wzdrygam się. Nie lubię igieł. Oddychając spokojnie rozglądam się uważnie po wszystkich osobach zgromadzonych na mojej egzekucji, pozwalając aby trucizna powoli rozchodziła się po całym organizmie.
Już niebawem Reid.
Oddychając coraz płyciej powieki zaczynają coraz bardziej mi ciążyć. Powoli odchodzę, bez zbędnych krzyków, jęków czy pustych gróźb. Paradoksalnie wszyscy mogą zobaczyć mój delikatny uśmiech… w końcu idę na spotkanie z ukochanym mężczyzną. Przecież William w ostatnich swoich słowach zapewnił mnie o tym: „Będę czekać na ciebie w piekle”.
A więc idę Reid… idę do ciebie…


KONIEC

 ***

No i mamy koniec. Jak widać niezbyt szczęśliwy – toksyczna miłość zniszczyła życie zarówno Williama jak i Melindy. Koniec historii właśnie tak miał wyglądać, dlatego też zdecydowałam się właśnie na Priddego. Oprócz tego, że siatkarz pasował mi idealnie do roli „zimnego sukinsyna” to jednocześnie w stanie, w którym leży Richmond, do dnia dzisiejszego wykonuje się kary śmierci.

Korzystając z okazji chciałabym Wam wszystkim podziękować za to, że przez te długie tygodnie byliście ze mną. Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze i miłe słowa one naprawdę pomagają. Ponad to chciałabym wszystkich serdecznie zaprosić na


Gdzie na dniach pojawi się ostatni odcinek i jakże długie przemówienie pod nim. Jeszcze raz dziękuję Kochani i gorąco ściskam…

… a tymczasem historię Melindy i Williama uważam za definitywnie skończoną…

16 komentarzy:

  1. tego się nie spodziewałam. ale cóż, sprawiedliwości stało się zadość i Melinda zapłaciła najwyższą cenę za swoje chore uczucie :(

    OdpowiedzUsuń
  2. przeczytałam całe opowiadanie na raz i śmiało stwierdzam, że było po prostu genialne!!! Melinda jest idealnym przykładem chorej miłości, która dobrowadza do tragedii. Zastanawiam się tylko czy Ona na prawdę nie miała niepokolei w głowie...po tym wszystkim z takim spokojem odchodzić i nadal myśleć o Nim...szok;o

    pozdrawiam gorąco:*
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Do końca myślałam, że może jednak tą sprawę da się jakoś rozwiązać. Zadaję sobie tylko pytanie, jak śledczy mogli uznać Melindę za w pełni poczytalną, skoro jej narracja w tym rozdziale, ale i ogólne zachowanie, przeczą wszelkim normom.
    Sądzę, że dziewczyna po prostu się pogubiła. I jest taką trochę bohaterką tragiczną w tym wszystkim, czego by nie zrobiła, cierpiałaby i tak.
    Nie trudno stwierdzić, że to wszystko wina Williama. Facet zakręcił sobie naiwną nastolatkę wokół palca, zwodził wszystkich, a przy tym i własną narzeczoną, która może nie była 'zimną suką', ale po prostu bała się, że straci ukochanego,z którym była w ciąży.
    Nie było happyendu. I może przez to cała historia zdaj się być bardziej realna :)
    Szkoda, że to już koniec. Za chwilę pożegnamy się z Lost to you i dopiero będzie..
    Dziękuję, moja Droga, za to, że mogłam to czytać ;*
    Ściskam ciepło, Anna.
    /Bądź/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak głupia siedzę, i uśmiecham się do tego monitora. Chyba właśnie teraz zrozumiałam jak miało to wszystko wyglądać, i jak bardzo Mel się pogubiła. Jej historia doskonale pokazuje, że nie warto ufać ludziom, których tak na prawdę się nie zna. Ślepa miłość,po prostu ją zabiła.
    Obawiam się Twojego przemówienia pod Twoim opowiadaniem, ostatnim zresztą,jakie czytam, które piszesz sama.. Oby moje przeczucie się myliło.
    Pozdrawiam, kochana! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Takiej historii jeszcze nie czytałam. Nie dość że jej realia są osadzone w USA, to jeszcze jest taka fabuła. To prawda toksyczna miłość może zniszczyć wszystko, niestety przeważnie jest tak że niszczy tylko jedną stronę. Tu za sprawą Melindy wszystkie strony skończyły tak samo. W piekle Melinda przyszykuje im kolejne osobiste piekiełko i będzie się nad nimi pastwić dalej. Aż dziw bierze że przecież w tak młodej osobie takie pokłady nienawiści, zaborczości i egoizmu. Mel zasłużyła na karę i ją dostała, szkoda że nie zrobiła ona na niej żadnego wrażenia, a raczej bardzo na nią czekała.
    Dzięki za kolejna świetną historię :) Pozostaje mi tylko czekać na rozstrzygniecie na
    Lost to you choć z drugiej strony już mi smutno bo z tego co pamiętam potem chcesz zakończyć swoją działaność blogową i historie pisane solo.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale to wszystko tragiczne. Czytając pierwsze odcinki, nie spodziewałam się, że ta historia zakończy się właśnie tak. No ale Mel miała taką obsesję na punkcie Reida,a on ją tak zwodził, że chyba nie można było spodziewać się heppy endu. Szkoda tylko że Mel do końca była przekonana o słuszności swojego postępowania.
    pozdrawiam;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Miłość Melindy i Williama nie mogła skończyć się dobrze, jednak miałam cień nadziei, że koniec będzie szczęśliwy. Melindę zaślepiła miłość do Reida i dlatego sięgnęła po nóż ich zabiła. Tragiczny jest koniec, ale mimo to bardzo mi się podoba :)
    Dziękuję Ci za tę historię ;)

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jedyne co w jakiś sposób wzbudziło moje wątpliwości to opinia o poczytalności Melindy. Jej zachowanie do ostatniej sekundy wskazywało raczej na coś zupełnie innego i nie chce wierzyć, że to chora miłość doprowadziła ją do takiego stanu. Może ona jedynie spotęgowała i wyciągnęła na światło dzienne jej zaburzenia, które doprowadziły do tej tragedii. Młoda i niby niepozorna Mel zniszczyła wszystko, dążąc w zaślepieniu do spełnienia swoich marzeń i miłości. Kara śmierci jest czymś na co czekała i pewnie rzeczywiście spotka w swoim piekle Williama. Nie wiem tylko czy powinna aż tak się z tego cieszyć. Nawet nie wiesz jak żałuje, że ta historia już się kończy. Lubiłam czytać o tej chorej, toksycznej miłości. Lubiłam patrzeć jak powoli kiełkuje w Melindzie obłęd i jak powoli zaczyna tracić panowanie nad tym co się dzieje. Tak, jestem pokręcona ale uwielbiałam tą historię i to w jaki sposób się zakończyła. szczerze nie mam pojęcia, co zrobię bez nowych odcinków tutaj.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesteś złą kobietą. A o mnie tak mówisz. Phiii. W sumie to jedyne zakończenie, które pasowało do tego opowiadania. Toksyczna miłość właśnie tak się kończy. Wielką tragedią.
    Dziękuję Ci za to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  10. No, teraz mi się złe rzeczy po tym nie śniły na szczęście.
    Melinda. Do końca zaślepiona uczuciem do Willa. Biedna dziewczyna tak naprawdę. Oddała serce komuś, kto nie był tego wart. Straciła swoje życie dla niego.
    Kara śmierci nawet jej nie przerażała. Sama zdążyła wstrzyknąć toksyczną miłość do serca, więc cóż. Jak widać były facet żywił do niej prawdziwe uczucia nadal, zjawił się w ostatnich chwilach. Szkoda, że nie wybrała jego. Zapewne by żyła.
    Źle się to kończy, ale miałaś taki koncept. Przemyślane całościowo doprowadziłaś do końca.
    Byłam z tobą i innymi dziewczynami :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Melinda była chora, chora na szaloną miłość. I tak, zapewne spotkają się z Wllem w piekle. W tym jednym Priddy miał raję!

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej, pamiętasz mnie jeszcze? To ja Marcy, wracam do publikowania :-) Zapraszam na dwa nowe opowiadania:
    szczypiorniakowe http://bolesne-wspomnienia.blogspot.com/
    oraz muzyczno-szczypiorniakowe http://milosc-jest-na-wyciagniecie-reki.blogspot.com/

    Proszę o informację zwrotną czy chcesz byc informowana niezależnie od tego czy wpisałaś się do odpowiedniej zakładki.
    Pozdrawiam :)
    Marcy

    OdpowiedzUsuń
  13. Korzystając z dnia wolnego i tego, że mam ochotę na jakieś dobre opowiadanie postanowiłam przeczytać jedne z twoich :) Przeczytałam całą opowieść z Priddym i Melindą. Było w tej historii coś...Niebywałego i czytało się ją zupełnie przyjemnie. Zakończenie zaskakujące, ale pozytywnie. Widać, że 19-latka na prawdę kochała siatkarza. Mam nadzieję, że spotkają się razem w piekle :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mimo że nie było mnie tak dawno w blogowym świecie,to jak znalazłam wreszcie chwilę czasu postanowiłam że nadrobię niektóre opowiadania. Oczywiście nie mogło mnie zabraknąć u Ciebie. I powiem Ci,że to opowiadanie to GENIUSZ! Czegoś takiego to się nie spodziewałam! Wiedziałam,że ta miłość jest dość toksyczna i destrukcyjna,ale że aż tak? Jednak moim zdaniem najwięcej tu winy Priddy'ego. Jak wiadomo młodymi ludźmi w takim okresie targają silne emocje i są oni podatni na wpływy. A on zabawił się nią, a obiecywał jej miłość. No cóż smutna historia,ale tak naprawdę pierwszy raz jestem zachwycona takim zakończeniem bez happy endu! Naprawdę to było genialne Kochana! :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Great important post, where you make the main focus, really makes me happy for its necessary of importance.

    OdpowiedzUsuń